Sprawa Gorgonowej

Von Horn, wraz ze współtworzącą scenariusz Line Langebek Knudsen, zaprasza na mistrzowski kurs filmowej narracji. Jego film zaskakuje intertekstualnością, przemyślaną koncepcją wizualną oraz
Sprawa Gorgonowej
źródło: Materiały prasowe
"Dziewczyna z igłą" Magnusa von Horna zaczyna się prozaicznie: kobieta myje pachy. Szybka kąpiel w umywalce może być tą ostatnią – na najbliższe dni, a nawet tygodnie. Intymny rytuał przerywa pukanie do drzwi – to właściciel mieszkania z wiadomością o rychłej eksmisji. Co dalej? Życie na ulicy? Utrata pracy? W dzień zakończenia wielkiej wojny niebo przysłonięte jest strzelistymi kominami i kłębami gęstego dymu. W jednej z fabryk pracuje Caroline (Victoria Carmen Sonne) – żyjąca w ubóstwie młoda szwaczka, odzwierciedlająca losy tysięcy kobiet w industrialnej Europie u progu XX wieku. I choć akcja szwedzko-polsko-duńskiej kooprodukcji rozgrywa się w świecie sprzed nazistowskiej okupacji, jest to świat moralnie zdegenerowany, w którym śmierć zbiera żniwo za dnia i w nocy. Nie ma w nim miejsca na walkę dobra ze złem. Jest tylko zło we wszystkich odcieniach. 

W "Dziewczynie z igłą", inspirowana jedną z najgłośniejszych tragedii XX-wiecznej Danii, potworność kopenhaskiej rzeczywistości rozciąga się przed nami niczym malarska panorama. Gdy widzi się przemoc, instynkt nakazuje odwrócić wzrok. Ludzie poszukują rozrywki, odnajdując eskapizm w cyrku czy ciemnej sali kinowej. "Oto, co wypluła wojna" –  tak cyrkowiec przedstawia spragnionej gawiedzi okaleczonego w wojnie weterana. "Kto ośmieli się dotknąć takiego potwora, jak on?" – pyta przerażonych widzów, którzy w zmaltretowanej twarzy żołnierza nie dostrzegają już człowieka. Von Horn z precyzją wydobywa trawiące ludzi traumy, demaskuje lęki, a także unaocznia społeczne zmiany: mężczyźni wracają z wojny do swoich domów, lecz nie znajdują w nich posłusznych żon. Te poszły do fabryk, by w pocie czoła walczyć o namiastkę godnego życia. Przy okazji – po raz pierwszy znajdują przestrzeń na eksplorację własnych potrzeb i pragnień. Jedną z takich kobiet jest właśnie Caroline, która zakochuje się w Jørgenie (Joachim Fjelstrup) – majętnym właścicielu szwalni, mogącym ofiarować jej przepustkę do raju. 

Von Horn, wraz ze współtworzącą scenariusz Line Langebek Knudsen, zaprasza na mistrzowski kurs filmowej narracji. Jego film zaskakuje intertekstualnością, przemyślaną koncepcją wizualną oraz niespodziewanymi zwrotami akcji. Coś, co zapowiada się na romantyczną historię miłosną, może w mgnieniu oka przerodzić się w wywołującą dreszcze makabreskę. Gdy Caroline zachodzi w ciążę, na jej drodze pojawia się prowadząca agencję adopcyjną Dagmar (Trine Dyrholm) – jedna z niewielu osób, które pragną wyciągnąć bohaterkę z otchłani. Samotność i bezradność przyszłej matki, która nie może zapewnić swojemu dziecku jakiejkolwiek przyszłości, to przyczynek do niewygodnej i bolesnej refleksji: jeśli dzisiaj, w czasach powszechnej dostępności do antykoncepcji oraz działalności licznych organizacji pomocowych mówimy o piekle kobiet, to jak nazwiemy rzeczywistość, w której żyje Caroline? Rzeczywistość, w której akuszerki dokonują aborcji w horrendalnych warunkach, żyjące w ubóstwie rodziny zmuszone są oddać dzieci do sierocińca, a zamożni Duńczycy jedynie zwiększają popyt na nielegalny handel niemowlętami?

Bliska, aczkolwiek toksyczna więź łącząca Caroline i Dagmar, jest wiarygodna dzięki wybitnym rolom Sonne oraz Dyrhom, które z naturalnością i charyzmą oddają na ekranie ambiwalentną naturę relacji bohaterek. Między kobietami rodzi się pełna przemocy oraz walki o władzę zależność, a ich uczucie nosi znamiona miłości zarówno macierzyńskiej, jak i homoseksualnej. Obie doświadczyły w życiu ogromnej straty i szybko zdały sobie sprawę, że w świecie pełnym niesprawiedliwości mogą liczyć tylko na siebie. I choć monochromatyczne zdjęcia Michała Dymka są zwiastunem nadciągającej apokalipsy, Dagmar pragnie jednak wierzyć, że ten sam świat nie został jeszcze spisany na straty. Dwudziestowieczną Kopenhagę grają tu m.in. Wrocław oraz Kłodzko – na ekranie miasta piękne i brzydkie zarazem, przywodzące na myśl filmowaną w atelier klasykę ekspresjonizmu niemieckiego. Poczucie ekranowej klaustrofobii potęguje z kolei ambientowa muzyka Frederikki Hoffmeier z rytmem odmierzanym nagłymi uderzeniami trąb jerychońskich. 

Czym może być tytułowa igła? Narzędziem szwaczki, pozwalającym jej zarobić na chleb? Bronią, której użyje, by ocalić życie? Przyrządem chirurgicznym, gdy zdesperowana zdecyduje się usunąć ciążę? Z pewnością nie jest czarodziejską różdżką, za sprawą której świat stanie się lepszym miejscem. Hipnotyzująca "Dziewczyna z igłą" to nie tylko prowokujące do refleksji i skręcające wnętrzności gatunkowe arcydzieło. To również przerażające świadectwo historii, o której nie wolno nam zapominać.
1 10
Moja ocena:
8
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones