PILINHA: {__webCacheId=filmBasicInfo_pl_PL, __webCacheKey=830630}

Lekcja niemieckiego

Deutschstunde
7,2 164
oceny
7,2 10 1 164
Lekcja niemieckiego
powrót do forum filmu Lekcja niemieckiego

Można to nazywać spełnianiem obowiązku, wykonywaniem rozkazów (jak obecnie nasza policja), posłuszeństwem partyjnym. Ale jakąkolwiek by nie nadać takim postawom nazwę, przerażające jest, że są na całym świecie i plęgną się niczym chwasty. A wszystkie systemy totalitarne, autorytarne i w większości religijne uwielbiają i hołubią takich pożytecznych zamkniętych umysłowo ślepych narzędzi. W imię posłuszeństwa, niektórzy może ze strachu gotowi są niszczyć przyjaciół i swoją rodzinę. Z powodu fanatycznego wyznawania jakiejś idiotycznej ideologii, którą ktoś im wyprał mózgi. I film wcale nie musi dziać się w nazistowskich Niemczech. Spokojnie mógłby to być obraz wyznawców Trumpa, jakiejkolwiek sekty, czy pisowscy aparatczycy.
I w takich warunkach - pomiędzy skrajnym oportunizmem i światłą niezależnością miotają się dzieci. W którą stronę pójdą? Która jest łatwiejsza?

użytkownik usunięty
Agatonik

Oglądałem ten film z myślą o dwóch kobietach: o Hannah Arendt i Marii Janion. Ta pierwsza w przedmowie do pierwszego wydania The Origins of Totalitarianism napisała następujące zdanie: Comprehension, in short, means the unpremeditated, attentive facing up to, and resisting of, reality — whatever it may be [1]. Wydaje mi się, że ta sentencja przynajmniej in short jest jakimś podstawowym fundamentem posttraumatycznego liberalizmu strachu, a nawet liberalizmu odwagi — mówiąc słowami prof. Marcina Króla — i stanowi kompas moralny, którego nie wolno nam odrzucić nawet w postnowoczesnym chaosie gdzie wszystko to nic ponad words, words, words. Maria Janion z kolei w Niesamowitej Słowiańszczyźnie ujęła pewną lokalną różnicę między nami — Polakami — a nimi Niemcami. Oni jak Faust niechętni wobec czynu, my jak Konrad czynu głodni. Oni nie łączą polityki z moralnością, dla nas to w zasadzie jedno słowo. Oni jak Heidegger wątpią w agorę i działanie, bo wolą myśl, podczas gdy my żądamy absolutnego nieskalania czynu i myśli. Polak ma egalitarny pociąg do sprawiedliwości, tak jak Niemiec ma go do Erkenntnis, poznania wszechrzeczy. Tu nie idzie tylko o powierzchowną, nieraz wyrażaną polską niechęć do niemieckiego mędrkowania. Sprawa jest znacznie głębsza — i właśnie Dziady pozwalają tę istotną różnicę zrozumieć [2]. Inna sprawa to męskość, faszyzm i rodzina, które to są wielkim tematem tej opowieści i ujawniają pewną ciągłość pomiędzy patriarchatem jako niezmiennym paradygmatem kultury od tysięcy lat a ideologią faszystowską właśnie. Już prawo rzymskie przyznawało ojcu władzę nad życiem i śmiercią (ius vitae ac necis) podległych mu członków familii, tak jak w filmie gdzie ojciec skazuje syna dosłownie na śmierć. I to jest ta fatalistyczna ciągłość patriarchatu aka faszyzmu, który nie zmienia się w swym rdzeniu od tysięcy lat. Pytanie tylko kto był postacią bardziej odrażającą: przemocowy Vater czy całkowicie milcząca i bierna Mutter? Drugi problem natomiast w tym, że malarz z jego sztuką dla sztuki nie był ani trochę gotowy na starcie z reżimem. Tu ujawnia się pewna intuicja Agaty Bielik-Robson, iż tacy poeci jak Baudelaire czy Mallarmé są nam mieszkańcom zachodniej ponowoczesności (jeszcze demokratycznej i nie znającej wojny) bliżsi niż młodsi od nich pisarze i pisarki tacy jak wspomniana już Arendt, Orwell czy Miłosz, którzy tych wszystkich okropności doświadczyli we własnych biografiach. Dlatego, nawet jeśli faszyzmu nie ma na ulicy i w parlamencie pamiętajmy, że wciąż tli się w wielu domach a przede wszystkim w wielu głowach. Bo w filmie te puste przestrzenie gdzie nie ma nic poza surową przyrodą północy i kilkoma ceglanymi domami, w których bynajmniej nie brakuje chleba, a są nawet i ciastka dobitnie wskazują, że nie chodzi tu tylko i włącznie o wulgarny materializm.

[1] Hannah Arendt, The Origins of Totalitarianism, Penguin Random House UK, 2017.
[2] Maria Janion, Niesamowita Słowiańszczyzna, Wydawnictwo Literackie, 2020, s. 188.

ocenił(a) film na 8

Przy okazji Twojego tekstu odkryłam pozycje, których nie czytałam a wydają się być wartościowe. Moje ostatnie przemyślenia na temat ludzkiej kondycji idą w kierunku mocno pesymistycznym. Ostatnie lata pokazują, że ludzie po prostu nie dorośli do świata, który oferuje tak wiele możliwości, wręcz nie dorośli do wolności. Nie chcą jej. Szukają przywódców, nawet najmierniejszych, ale chcą żeby ktoś to ich życie im porządkował. A to dla mnie oznacza, że tego świata nie rozumieją. W przeważającej mierze winię za to edukację. I najbliższe są mi poglądy Noama Chomsky'ego: "Jądrem edukacji w przypadku nauk jest wpoić studentom, że nie muszą uznawać autorytetów.
Mają zadawać pytania, atakować i tworzyć nowe, słuszne idee. To niemal przeciwieństwo tego, co ma do zaoferowania rzeczywista edukacja, zorganizowana przede wszystkim w celu zaszczepienia ślepego posłuszeństwa autorytetom i wiary w interesy władzy".

N. Chomsky, Zysk ponad ludzi: neoliberalizm a ład globalny, 2000.

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones